Wersja twojej przeglądarki jest przestarzała. Zalecamy zaktualizowanie przeglądarki do najnowszej wersji.

Przekaż darowiznę dla naszych podopiecznych:

 

1) za pomocą Dotpay:

 

2) za pomocą Paypal:

  

3) lub przelewem na konto:

Fundacja Serce dla Zwierząt
ul. Baborowska 5/76, Warszawa

nr konta: 44 1090 1841 0000 0001 2339 1619 

Dla przelewów z zagranicy:

IBAN: PL44109018410000000123391619

SWIFT: WBKPPLPP

 


 

Robisz zakupy w sklepach internetowych?

Rób to przez serwis FaniMani.pl a określony procent wartości transakcji zostanie przekazany naszym podopiecznym! 

Historia Beaty... część druga

Opublikowany 2015/06/01

Pamiętacie historię adopcji Luśki, rudej ślicznej bokserowatej suni? Opisywałam w poprzedniej części jak w kilka minut zawładnęła naszym sercem i jak spontanicznie została adoptowana i jak kilka godzin później jechała już z nami na Mazury...

Luśka spełniła nasze oczekiwania w stu procentach. Łagodna, rozumna, delikatna i serdeczna do wszystkich. Dwa miesiące po adopcji zrobiła ze mną dwutygodniową turę wakacyjną po Mazurach i Wybrzeżu. Dopasowała się do naszej rodziny w każdym calu. Stąd pojawiła się myśl adoptowania koleżanki dla Luny - aby nie była sama, kiedy jesteśmy w pracy. 

Szukałam drugiej suni. Zadanie o tyle ambitne, że dorosłe suki czasem na siebie lepiej lub gorzej reagują. Umówiłam się więc z wolontariuszami schroniska w Celestynowie na spacer w pobliskim lesie - ja z Luną i oni z kolejnymi 3 kandydatkami, które wcześniej wytypowałam po obejrzeniu na fanpage profili suczek do adopcji. Dwie pierwsze kandydatki nie zachwyciły Luny, nie były sobą zainteresowane, nie było "chemii", nawet lekkie powarkiwania. Dopiero widok ostatniej kandydatki, a była nią Hela, spowodował, że ogony poszły w ruch i powitanie było conajmniej serdeczne.

 

 

Luna ją wybrała! Hela wówczas 2-3 letnia suka, mieszaniec w typie amstaffa, zapasiona potwornie, ciężko dyszała w sierpniowym upale. Nie chciała nawet iść, posadziła zad na śceżce i się zaparła. Dopiero smaczki ją przekonały do kilkuminutowego spaceru. Hela ujęła mnie tym swoim spojrzeniem bursztynowych oczu. Decyzja została podjęta. Hela wróciła z nami do domu.

 

Kolejne tygodnie i miesiące pracy z Helą polegały na intensywnym odchudzaniu suni, dużej porcji ruchu i szkoleniu, a raczej korygowaniu nieporządanych zachowań, których jak się okazało, Hela miała kilka na swoim koncie, bo nikt jej tego wcześniej nie uczył: goniła koty (i przestraszyła domowe koty tak, że nie schodziły przez 6 miesięcy z piętra), nie reagowała na przywołania, lubiła chodzić własnymi ścieżkami, obszczekiwała rowerzystów, itp. Uczestniczyłyśmy w zajęciach szkoleniowych posłuszeństwa szkoły DogMasters, Zuzik.

 

 

 

 

Praca się opłaciła. Hela została "odczulona" na koty i w tej chwili akceptuje każdego kota w domu (nawet te Fundacyjne, które trafiają na tymczas w oczekiwaniu na swój dom). Reaguje na przywołanie i pięknie chodzi na smyczy. I już dawno nie reaguje na rowerzystów, biegaczy, itp. Pełen sukces! Uwielbiam zabierać ją na wyjazdy - mamy wtedy siebie na wyłączność, pogłębiamy naszą więź.

 

Adopcja Heli, oprócz konieczności podjęcia szkolenia pod okiem psiego trenera, co było dla mnie też nielada zabawą i ciekawą rozrywką, dało mi dużo więcej wiedzy o psach i ich zachowaniach. Zaczęłam czytać o tym, jak rozumieć sygnały, które daje nam pies, jak interpretować jego zachowanie. Jak postępować, aby korygować lub wzmacniać jakieś zachowanie. A dlaczego adopcja Heli zmieniła moje życie? Adoptując drugiego już psa ze schroniska i widząc, jaką pracę włożyli wolontariusze w ich socjalizację i szkolenie w ramach programu Fajny Pies ale Bezdomny... zapragnęłam też jakiemuś innemu psu taką pomoc ofiarować. Sama zostałam wolontariuszem! W soboty jeździłam wyprowadzać psy, siedzieć z nimi w boksach i oswajać, uczestniczyć w szkoleniach, pomagać w adopcjach. Wolontariat mnie pochłonął! Brałam udział w szkoleniach z pierwszej pomocy weterynaryjnej, zostałam kocim domem tymczasowym... Im więcej pracowałam z moimi psami, tym więcej mogłam zaoferować innym. Bezcenne były chwile kiedy zastraszone, zestresowane, nieufne psy zaczynały sie otwierać, zbliżać do mnie, brać jedzenie z ręki, dawały się pogłaskać. Bo pies najlepiej realizuje swoją psią naturę u boku człowieka.. 

I każdemu warto dać taką szansę... 

 

Autor: Beata Koziarska

 

Polityka dotycząca plików cookies

Ten serwis korzysta z plików cookies do przechowywania informacji na twoim komputerze.

Czy akceptujesz?